Pink Gin jest koktajlem angielskim. Stał się popularny
w połowie XIX wieku, składał się z ginu Plymouth i odrobiny Angostury. Swoje
powstanie zawdzięcza ówczesnym żołnierzom brytyjskiej Marynarki Wojennej. Oni
to bowiem używali Angostury jako lekarstwa przeciw chorobie morskiej, a żeby
złagodzić jej gorzki i intensywnie ziołowy smak, dodawali do niej ginu. Wykorzystywali do tego najczęściej gin Plymouth, ponieważ ma od słodszy aromat niż zwykły
„dry gin”.
Później, również za sprawą żołnierzy Royal Navy, koktajl
zaczęto podawać w barach i w latach 70. XIX wieku był już bardzo popularny.
Obecnie robi się go z różnego rodzaju ginami i w
zależności od ich rodzaju, smak będzie nieco inny.
Pink Gin
Pink Gin
![]() |
Pink Gin |
45 ml ginu
dash (odrobina) Angostury
Ten „dash” to taki chlust z buteleczki, około 1/8 do 1/4 łyżeczki. W zależności od preferencji, „dash” Angostury może być jeden, dwa, trzy, a nawet siedem. Sama dodaję cztery.
Wszystkie składniki wlewamy do szklanicy barmańskiej, wypełnionej lodem i mieszamy łyżką. Nie wstrząsamy w shakerze, żeby koktajl zachował przejrzystość. Jak już nam się drink odpowiednio schłodzi, a lód lekko rozpuści, przecedzamy go do kieliszka.
dash (odrobina) Angostury
Ten „dash” to taki chlust z buteleczki, około 1/8 do 1/4 łyżeczki. W zależności od preferencji, „dash” Angostury może być jeden, dwa, trzy, a nawet siedem. Sama dodaję cztery.
Wszystkie składniki wlewamy do szklanicy barmańskiej, wypełnionej lodem i mieszamy łyżką. Nie wstrząsamy w shakerze, żeby koktajl zachował przejrzystość. Jak już nam się drink odpowiednio schłodzi, a lód lekko rozpuści, przecedzamy go do kieliszka.
Jeśli ktoś lubi bittersy, może zamiast Angostury
spróbować dodać czegoś innego. Nie będzie to już oczywiście tytułowy Pink Gin, ale
smak może wyjść ciekawy. Pasuje tu bitters Creole, a
jego zamiennikiem może być Peychaud’s, choć nie udało mi się go w Polsce nigdzie
namierzyć. W każdym razie oba mają anyżowy smak, który naprawdę ciekawie łączy się z ginem. Trzeba jednak uważać z ilością, bo anyż jest bardzo aromatyczny i może
za bardzo zdominować smak ginu, więc tu jeden „dash” czy dwa w zupełności
wystarczą. Nie wiem, jak w przypadku Peychaud's, ale z Creole koktajl wychodzi faktycznie różowy.
Gin jest wdzięcznym alkoholem do wszelkich bittersów,
szczególnie cytrusowych. Nie tłumi zanadto ich smaku, ale sam w sobie jest na
tyle wyrazisty, że spokojnie można się nim delektować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz