![]() |
Tom Collins |
Inspiracją do nazwania koktajlu w ten sposób był żart
popularny w okolicach Nowego Jorku, tzw. „The Great Tom Collins hoax of 1874”.
Polegał on na tym, że pytało się rozmówcę, czy zna Toma Collinsa, postać, która
w rzeczywistości nie istniała. Zagadnięty oczywiście odpowiadał, że nie zna
owego osobnika. Wtedy informowało się go, że Tom Collins zna rozmówcę i wyraża
się o nim w sposób co najmniej niepochlebny. A także, że Tom Collins jest w
„barze za rogiem”, dokąd natychmiast biegł nasz delikwent w poszukiwaniu owego
impertynenta.
Ta historia rozprzestrzeniła się, gazety drukowały historyjki
o rzekomym Tomie Collinsie i całą prowokację kontynuowały. Jak pisał Eric
Felten w „Wall Street Journal”: „Nie potrzeba wiele, żeby wyobrazić sobie, jak
Tom Collins stał się drinkiem. Ile razy musiało się zdarzyć, że ktoś wpadał do
baru wypytując o Toma Collinsa, zanim barman skorzystał ze sposobności i podał
gościowi koktajl o tej nazwie?”
Jest jednak i inna wersja historii o powstaniu tego
drinka. Pewien wierszyk informuje, że koktajl ten stworzył niejaki John Collins
pracujący w gospodzie Limmer’s Old House w Londynie. Drink początkowo nazywał się właśnie John
Collins, ale z czasem zwykły gin zastąpiono nieco słodszym ginem Old Tom i tak
powstał Tom Collins. Ta wersja wydaje się mało prawdopodobna, jako że wierszyk
naprawdę nosił tytuł Jim Collins i najwyraźniej z barmanem Limmer’s miał
niewiele wspólnego.
Dzisiaj czasem robi się rozróżnienie między Tomem
Collinsem a Johnem Collinsem w ten sposób, że do pierwszego dodaje się gin Old
Tom, a do drugiego zwykły „dry” (tak na przykład uznaje International
Bartenders Association). Ale ogólnie Tom Collins to po prostu normalny gin i
dodatki.
Niezależnie od tego, jakie są jego początki, jest to
koktajl ponadczasowy. Nie może znudzić się czy przeminąć wraz ze zmieniającą
się modą. Orzeźwiający i czysty smak Toma Collinsa jest doskonały na lato, w
zasadzie niezależnie od rodzaju ginu, jaki tu zastosujemy. Pasuje tu zarówno
Heyman’s Old Tom Gin, jak i Bombay Sapphire czy Hendrick’s (tu trzeba uważać z
cytryną, bo może za bardzo stłumić smak drinka). Koktajl podaje się w wysokiej, wąskiej
szklance, zwanej „collins glass” od nazwy samego drinka.
Przepisów jest wiele, więc podam kilka. Robert Hess,
znany amerykański ekspert zajmujący się drinkami, miłośnik klasycznych
koktajli, podaje takie proporcje:
Tom Collins
![]() |
Tom Collins |
60 ml ginu
30 ml soku z cytryny
1 łyżeczka syropu cukrowego (w proporcji 1:1)
woda sodowa
Gin, syrop cukrowy i świeżo wyciśnięty sok z cytryny
wlewamy do shakera wypełnionego lodem, mieszamy i przecedzamy do wysokiej
szklanki typu collins napełnionej lodem. Szklanka powinna być na tyle duża,
żeby od góry zostało trochę miejsca. Dopełniamy szklankę wodą sodową. Ozdabiamy
półplasterkiem pomarańczy i wisienką.
Nieco inaczej przepis wygląda w przypadku International
Bartenders Association:
Tom Collins
45 ml ginu Old Tom (lub zwykłego w przypadku koktajlu
John Collins)
30 ml soku z cytryny
15 ml syropu cukrowego
60 ml wody sodowej
odrobina Angostury
Do wysokiej szklanki wypełnionej lodem wlewamy gin,
świeżo wyciśnięty sok z cytryny, syrop cukrowy i wodę sodową. Delikatnie
mieszamy i ozdabiamy plasterkiem cytryny i wisienką maraschino. Dodajemy
odrobinę (dash) Angostrury.
Mój przepis jest jeszcze inny, ponieważ nie lubię zbyt
kwaśnych drinków:
Tom Collins
45 ml ginu
20 ml soku z cytryny
15 ml syropu cukrowego (lub mniej przy ginie Old Tom)
60 ml wody sodowej
odrobina Angostury
Wszystko wlewamy do wysokiej szklanki wypełnionej lodem,
mieszamy i ozdabiamy plasterkiem cytryny i wisienką maraschino.
Po kiepskim dniu, po udanym dniu, niekoniecznie na zimowe
mrozy, ale z pewnością na letnie upały, klasyczny smak Toma Collinsa będzie doskonałym wyborem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz