Hendrick's Gin |
Gin zwykle kojarzony jest z Anglią. Hendrick’s natomiast
powstaje w Szkocji. Jego historia nie sięga daleko wstecz, stworzony został w
1999 roku. Ciekawa jest metoda jego produkcji. Destylacja odbywa się na dwa
sposoby. Część ginu robiona jest tradycyjnie: do spirytusu dodawane są
składniki roślinne, szczególnie jałowiec itp., i w tym przypadku moczą się one
24 godziny przed podgrzaniem (tak jak w ginie Beefeater). Druga część powstaje
z podgrzania spirytusu bez ziół, ale parujący alkohol przechodzi przez kosze z
roślinnymi składnikami (jak w ginie Bombay Sapphire) i właśnie w trakcie tego
procesu nabiera on charakterystycznego smaku, głównie kwiatowego.
Tak powstałe destylaty miesza się w odpowiednich
proporcjach, reguluje zawartość alkoholu i zamyka gin w butelkach
przypominających stare apteczne słoje z medykamentami.
Do butelki dołączony jest mini-prospekt. Wspominam o nim,
bo jest on zrobiony w ciekawej, specyficznej stylistyce – niby starej, ale nieco
baśniowej, trochę jak z gabinetu osobliwości.
Mini-prospekt dodany do butelki |
Aromat i smak jałowca jest w ginie Hendrick's delikatny, ale nie gubi się. Takie wrażenie mam w przypadku Bombay Sapphire, w którym aromaty czasem są bardzo niuansowe lub zanikają. Choć to także zależy od rodzaju koktajlu.
W ginie Hendrick’s można też wyczuć nuty cytrusowe. Ale
to, co jest w nim najbardziej charakterystyczne, to posmak różany. Jest on
wyraźny, ale w żadnym razie nie nachalny.
Drugi charakterystyczny składnik tego ginu to ogórek. Dla mnie jest on trudno wyczuwalny, ale Hendrick’s
zawsze jest z nim kojarzony i często używany w drinkach ozdobionych ogórkiem.
Nie należy się jednak obawiać, że Hendrick’s będzie
smakował różanymi perfumami czy sałatką ogórkową, bo jest on ewidentnie ginem, którego istotą jest
jałowiec, choć rzeczywiście jest to gin nieco innego typu. Jest też
delikatniejszy od wersji „dry” i z pewnością słodszy – choć ta słodycz jest
bardziej aromatem niż smakiem.
Dla wielbicieli tradycyjnego Dry Martini nie sprawdzi
się, bo zdominuje go wermut, a sam gin będzie zbyt „ciepły”, słodki.
Sprawdzi się w Tomie Collinsie, ale tu trzeba uważać z cytryną, bo zbyt kwaśna
stłumi charakter Hendricks’a. Można też pić go z delikatnym tonikiem i, jak to
się często robi w przypadku tego ginu, ozdobić ogórkiem.
Tak więc jeśli mamy ochotę na ciekawą odmianę w naszym
codziennym, ulubionym ginie w wersji "dry", spokojnie możemy uraczyć
się ginem Hendrick's.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz